CLICK HERE FOR FREE BLOGGER TEMPLATES, LINK BUTTONS AND MORE! »

niedziela, 16 września 2012

Rozdział V

Przewracała się z boku na bok. Odkąd zasnęła widziała piękną krainę. Obraz był tak cudowny. Był najpiękniejszym snem jaki śnił się dziewczynie. A teraz znikł. Kiedy otworzyła oczy, obudzona płaczem siostry, boska kraina zniknęła. Choć próbowała ponownie zasnąć i chciała ujrzeć ją jeszcze raz, nie mogła. Nie mogła w ogóle zasnąć, chociaż był środek nocy. Wzięła tabletkę na sen, która wcale nie pomogła. Liczyła barany, ale przy dwudziestym znowu myślała o cudownym pejzażu skąpanym w słońcu i przestawała liczyć puszyste zwierzaki. O piątej nad ranem nie wytrzymała i w końcu wstała. Założyła szary dres i po cichu wyśliznęła się z pokoju. Zabrała piłkę do koszykówki i obiegła do najbliższego parku. Zaczęła ćwiczyć zwody i podania do niewidzialnego gracza. Ptaki zaczynały wesołe trele, a na ulicach pojawiały się pierwsze samochody pracusiów, którzy śpieszyli do ukochanej firmy. Iris nie rozumiała takich ludzi. Wstawiali rano, na złamanie karku śpieszyli do pracy, by wieczorem narzekać, że są przemęczeni.Ona już dawno postanowiła sobie, że znajdzie taką prace, która będzie kochała i która będzie sprawiała jej przyjemność. Jak na razie ćwiczyła kosza i też czuła się szczęśliwa. Wysiłek z rana powodował, że uwaliły się hormony szczęścia, które wywoływały uśmiech na jej opalonej twarzy. O siódmej zrobiła biegiem kółko wokół parku i pośpieszyła do domu. Gdy tylko otworzyła drzwi małego, rodzinnego domku usłyszała radosny krzyk Molly i domagająca się jedzenia Dolly. Czasami nie mogła uwierzyć, że jej rodzice tak banalnie nazwali swe córki. Gdyby urodziły się teraz, na pewno nie pozwoliłaby skrzywdzić ich tymi imionami. Niestety, jako dwunastolatka bardzo cieszyła się z siostrzyczek Molly i Dolly. Zajrzała do kuchni, w której krzątała się mama, a bliźniaczki siedziały w fotelikach w słoniki. Obie na widok Iris uśmiechnęły się i zaczęły wymachiwać łyżeczkami.
- Cześć mamo - Iris przywitała się z rodzicielką.
- Hej Iris! - Samantha, wysoka, szczupła kobieta o wspaniałych kasztanowych włosach i pięknych brązowych oczach, odwróciła się w stronę córki, nie przestając mieszać kaszki w garnku- Możesz podać małym soczek?
Iris bez słowa wykonała prośbę mamy i wzięła bułkę z kawałkami czekolady. Usiadła na drewnianym krześle przy Molly i zaczęła jeść. Popiła bułeczkę mlekiem i poszła do łazienki. Kiedy gotowa już do szkoły, zajrzała do kuchni na podłodze leżała pomarańczowa papka.
- Chyba Dolly nie smakowała marchewkowa kaszka. 
- Chyba nie- westchnęła pani Delle i zaczęła wycierać żółte płytki kuchenne.
- Lecę do szkoły. Na razie mamo- Ucałowała kobietę w policzek, potem przytuliła siostry i wybiegła z domu z deskorolką pod pachą. 
***
Iris czasami jeździła do szkoły deskorolką. Szczególnie w tak piękne dni jak dzisiejszy jazda sprawiała jej wiele przyjemności. Zawsze wyrabiała się na czas, więc nie było problemu. Zdecydowanie wolała deskorolkę niż zakurzony autobus. W autobusie było duszno, tłoczno i żeby coś powiedzieć, trzeba było krzyczeć na całe gardło. No może trochę przesadza, ale tylko ociupinkę. Wjechała na wyłożony kostką placyk przed szkołą i zeszła ze swojego "pojazdu".  Chwyciła deskorolkę w dłonie i raźnym krokiem wmaszerowała do szkoły przez szklane drzwi. Cały budynek był bardzo, bardzo duży. Miał trzy obszerne pietra i salę gimnastyczną. Ktoś, kto nie lubił wielkich gmachów, nie miał co liczyć na dobre samopoczucie w tej szkole im. Ernesta Hemingwaya. Iris jednak nie przeszkadzał ogrom budynku, ani liczba uczniów, która uczęszczała do tej placówki. Przynajmniej było z kim pogadać, powygłupiać się, albo zagrać na długiej przerwie w siatkę. Iris umieściła deskorolkę w szafce, która chwilę stawiała opór, ale ostatecznie dała się zamknąć. Dziewczyna odgarnęła długie, czarne włosy na ramiona i maszerowała przed siebie. Uważnie rozglądała się dookoła w poszukiwaniu grupki przyjaciółek. Znalazła je dopiero na najwyższym pietrze i to nie w komplecie. Pierwsza zauważyła ją Meg, która wyglądała dzisiaj ślicznie. Założyła czerwony top i czarne rurki, które podkreśliły jej zgrabne nogi.
- Hej Iris!- Pomachała do niej i uśmiechnęła się. Po jej słowach odwróciły się Gwen i Carol. Ta pierwsza wyglądała na zasmuconą. Niby przywitała się, ale zamiast uśmiechu Iris zobaczyła na jej twarzy gorzki grymas. Carol za to w wyśmienitym nastroju wyśmiewała jakieś prawo fizyczne z podręcznikiem w dłoni. 
- Cześć. Jak się macie?- Szatynka stanęła naprzeciwko nich i poprawiła czarny plecak, który zsunął się z jej ramienia.
- Całkiem nieźle. Mamy sprawdzian z fizyki, ale pewnie jesteś przygotowana- Meg pokazała głową na podręcznik, który trzymała Carol.
- Prawo Ommmaaa- mruczała pod nosem Car i raz po raz uśmiechała się. Gweny wydała się nieobecna, jakby zagłębiona w swoim świecie. Cała trójka, Meg, Carol i Iris zaczęła rozmawiać o teście, który na pewno będzie kosmicznie trudny i znowu tylko ta pierwsza otrzyma satysfakcjonującą ocenę. Gwen wyglądała przez okno. Żadna z nich nie zauważyła kiedy do grupki dołączyła Ali.
- Hej dziewczyny! - Blondynka spojrzała na przyjaciółki i każdą uraczyła spojrzeniem niebieskich oczu. Wszystkie wydał się zadowolone jej przybyciem, tylko Gwendolyn dziwnie spojrzała na nią.
- O Gweny, gdzie wczoraj zniknęłaś? Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałaś. Już się martwiłam.
- Gdzie zniknęłam?! Już ty dobrze wiesz, gdzie ja zniknęłam. Nigdy nie myślałam, że zrobisz coś tak podłego i to mi, jednej z twoich przyjaciółek. Jak mogłaś mi to zrobić?!- Gwen krzyknęła na cały głos tak, że wszyscy, którzy stali niedaleko spojrzeli na całą grupę. Nieśmiała zawsze Gwendolyn, nie zwracała  teraz na to uwagi. Krzyczała dalej.- Nie wiem po co w ogóle się ze mną przyjaźnisz! Albo cały czas udawałaś, albo masz wahania nastrojów. Nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Zapach lakieru ci ten mały móżdzek jeszcze bardziej chyba skurczył. Suka z ciebie Ali!
Wściekła uderzyła pięścią o parapet i odbiegła od całej grupy. Dziewczyny obserwowały jej zachowanie, do póki nie zniknęła na najbliższych schodach. Żadna, włącznie z Ali, nie rozumiała o co chodziło. Popatrzyły po sobie zdziwionym wzrokiem, potem przeniosły go na Ali. Widać, że żądały wyjaśnień. Alice jednak nie wiedziała, co ma im powiedzieć. Była tak samo zaskoczona wybuchem Gwen jak one. Po chwili ciszy pierwsza odezwała się Iris.
- Alice, o co jej chodziło?
- Nie mam pojęcia! Nie wiem za co na mnie nawrzeszczała - Pokręciła głową i oparła się plecami o ścianę. Przymknęła oczy i pozostała w takie pozycji dłuższa chwilę. 
- Przypomnij sobie, co wczoraj robiłyście na tych wagarach?
- Nic szczególnego. Gwen ciągle narzekała, ale to chyba nie powód, żeby nazywać mnie suką.
- Może lepiej pójdę, poszukam jej- Iris zabrała swój plecak z podłogi i ruszyła tymi samymi schodami, którymi przed chwilą zbiegła Gwen. Szybko przeszukała dwa korytarze i toalety.  Nigdzie jej nie było. Nie udało się jej znaleźć przed dzwonkiem na lekcje. Kiedy Delle weszła do klasy, Carol i Gwen siedziały już w swojej ławce. Iris spojrzała na przyjaciółkę i posłała jej pocieszające spojrzenie. Zero odzewu. Chemia minęła bardzo szybko. Kiedy klasa wychodziła na korytarz, Iris przyśpieszyła kroku i w drzwiach dogoniła Gwen.
- Ej, Gweny, co się stało?
- Nic. Nie chce o tym gadać. 
- Gwen. Czemu nakrzyczałaś na Ali. Co ona zrobiła nie tak?
- Nie słyszysz Iris. Nie chcę o tym gadać- fuknęła i przyśpieszyła. Wyszła pewnie na hol i udała się do łazienki. Iris stała chwilę przy gazetce o zdrowym odżywianiu, w końcu podjęła decyzje, że spróbuje jeszcze raz. Weszła do łazienki. Dwie dziewczyny poprawiały makijaż przy dużych lustrach, a z którejś z kabin słychać było cichutki szloch. Iris wiedziała, że to przyjaciółka. Od zawsze wspierała ją we wszystkim, to ona czekała z otwartymi ramionami, kiedy Gwen działa się krzywda. Czuła się odpowiedzialna za ta nieporadną istotkę i kochała ją niemal jak siostrę. Podeszła do zamkniętej kabiny i przystawiła ucho do białych drzwi.
- Gweny, nie płacz. Powiedz mi, co się wydarzyło miedzy wami, a ci pomogę. Proszę. 
- Iris, proszę, zostaw mnie w spokoju. - chlipnęł.- Nie chcę o tym teraz rozmawiać. Proszę.
Iris nie powiedziała już nic, wyszła z kabiny i zeszła na parter. Stamtąd wyszła do ogrodu. Nie rozumiała zachowania przyjaciółki, ale wiedziała, że musi odczekać. Gwendolyn zawsze do niej przychodziła i po odczekaniu pewnego czasu opowiadała o wszystkich problemach. Delle wiedziała, że tą razą będzie tak samo. Musiała tylko poczekać.  I nie pomyliła się. Po lekcjach zadzwonił telefon. Iris zgodziła się, żeby przyjaciółka u niej nocowała. Wiedziała, że teraz dowie się wszystkiego. Kiedy odłożyła telefon, rzekła sama do siebie:
- Dobrze, że dowiem się o co tu chodzi. Dziewczyny chodziły po kątach zamyślone, jak nigdy. Chyba od roku nie kłóciłyśmy się, a tu taka sytuacja. Trzeba to jak najszybciej wyjaśnić.
Zaświeciła światło w kuchni i wyjęła z piekarnika świeże ciasteczka. Słodka woń czekolady rozniosła się po całej kuchni i zwabiła do pomieszczenia bliźniaczki, które łapczywie złapały po kilka ciepłych ciasteczek. Rozległ się dzwonek do drzwi. Iris otworzyła je i ujrzała Gwen z torbą pod ręką.
***
Staruszka położyła się na kanapie i przyłożyła rękę do czoła. Była wykończona dzisiejszym dniem.  Całe popołudnie spędziła w ogrodzie. Pielęgnowała kwiatki, przycinała róże, obsypała ziemią krzewy. Zbliżały się chłodne, jesienne dni, więc musiała zadbać o swój piękny ogród. Wszystkie sąsiadki chwaliły bujne rośliny i cudnie pachnące kwiaty rosnące przed jej domkiem. Po chwili stwierdziła jednak, że to jest za dużo pracy jak na jedne dzień. Pamiętała czasy, kiedy w tym ogrodzie pracowało się w grupie. Roześmianej, najbardziej zgranej grupie na świecie.
_______________________________________________________
Uh... No i zaczęła się szkoła. Teraz rozdziały będą dodawane co dwa, może nawet trzy tygodnie.  Ten rozdział zupełnie mi się nie podoba. Chciałabym już wrzucić dziewczyny do tego drugiego świata, ale jeszcze nie przyszedł na to czas. Musimy być cierpliwi.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Wasze nowe rozdziały czytać będę dopiero w weekendy, ale z wielką radością, to na pewno.

Informacje

Witam na blogu MAGIC TEARS! Opowiadanie dopiero kiełkuje, więc zapraszam do obserwacji mojej nowej roślinki. Z biegiem czasu blog będzie udoskonalany.
Na razie akcja dzieje się w świecie rzeczywistym, wraz z rozdziałem siódmym nadejdą zmiany.
Dziękuję za komentarze.
Kolejny rozdział: 1.09-5.09

Szukasz czegoś?