Starsza pani zamknęła okno, które wydało cichy zgrzyt. Poprawiła białą firankę i powoli poczłapała do swojego fotela. Zielone obicie było już nieco wysłużone, a materiał przedzierał się w niektórych miejscach. Pomimo to właścicielka bardzo go lubiła. Zasiadła więc na wygodnym, pomimo starości, meblu i wzięła książkę odłożoną na stolik. Otworzyła ją na stronie założonej niebieska wstążeczką. Ponownie zatopiła się w lekturze. Czarny kot obtarł się leniwe o jej nogę i wskoczył na kolana. Kobieta zdawała się tego nie zauważać pochłonięta lekturą. Kot zwinął się w kłębek i ziewnął ukazując różowy języczek. Ułożył smolisty pyszczek na tak samo ciemnych łapkach i zasnął. Kobieta zauważyła jego obecność dopiero, kiedy oderwała wzrok od książki. Światło stojącej przy fotelu lampy zamigotało nerwowo. Pierwsze krople deszczu uderzyły o szybę. Kobieta spojrzała na lampę i ponownie wróciła do książki. Kiedy na dworze rozległ się pierwszy grzmot kotek niespokojnie poruszył końcówką ogona. Kobieta również zadrżała. Cały dom wydał niespokojny skrzyp. Rozpoczynała się wielka burza. Na tapecie w różowe kwiatki odbiła się pierwsza poświata błysku. Potem kolejny głuchy dźwięk zdawał się wołać i jęczeć. Dom kobiety zdawał się odpowiadać na to wołanie zgrzytem. Szykowała się prawdziwa nawałnica. Starsza pani upiła łyk malinowej herbaty z porcelanowego kubka i pogłaskała nadal drzemiącego kota.
- Chyba się zaczyna.- Powiedziała spokojnie, ni to do zwierzęcia, ni to do samej siebie. Ułożyła czarnego na kanapie obok, a sama podeszła do starej szafy. Otworzyła drewniane drzwi i wyjęła z jej wnętrza małą szkatułkę. Pomarszczoną ręką dotknęła wysadzanej drobnymi muszelkami pokrywy. Delikatnie uchyliła wieczko i wtedy usłyszała kolejny, potężny grzmot. Trzy naszyjniki w kształcie niedużej łezki rozbłysły jak jeden mąż. Błysnęły światłem i zaraz zgasły. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem i zatrzasnęła pudełko.
Przyszedł czas.
Za oknem szalała burza.
Magia ma [...] w zwyczaju czekać w ukryciu niby grabie leżące w trawie.